Serwis wymaga plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej.
Ósmego listopada 1866 roku wojska osmańskie okrążyły wzgórze, na którym ulokowany jest klasztor Moni Arkadiou. Znaleźli w nim schronienie kreteńscy powstańcy biorący udział w walkach przeciwko tureckiemu okupantowi oraz okoliczna ludność cywilna, w tym kilkaset kobiet i dzieci. Naprzeciwko nim stała armia wroga składająca się z przeszło 15 tys. żołnierzy wyposażona w 30 armat. Niektóre źródła podają nawet że żołnierzy tureckich było nawet 23 tysiące. Jednak nawet tak przytłaczająca przewaga nie potrafiła zmusić Kreteńczyków do poddania się bez walki. Przywódcą Turków był żądny krwi Mustafa Pasha Kiritlis, jednak tego dnia osmański dowódca podjął ostatnią próbę skłonienia powstańców do kapitulacji i poprosił oblężonych o poddanie się. Powstańcy pod przewodnictwem Ioannisa Dimakopoulosa i opata klasztoru Gavriela Marinakisa, udzielili jednak odpowiedzi, którą Grecy zawsze dawali w takich przypadkach, czyli zdecydowane "nie" poparte strzałami. Ta zdecydowana riposta była sygnałem do rozpoczęcia szturmu na klasztor.
Wysokie i dobrze zabezpieczone mury Moni Arkadiou dawały kreteńskim powstańcom możliwość skutecznej obrony. Pozbawiona osłony armia turecka doznała wielu strat, a obrońcy walczyli jak szaleni wprawiając w zdumienie tureckich żołnierzy. Mimo ponawianych prób sforsowania zabarykadowanych drzwi oraz spalenia wiatraka zajętego przez Kreteńczyków, siłom Sulejmana nie udało się wedrzeć na teren klasztoru. Wraz z zapadnięciem zmroku Turcy wstrzymali działania bitewne. W nocy Kreteńczycy podjęli próbę ściągnięcia posiłków. Dwóch posłańcy przebranych za Turków, wysłanych zostało z prośbą o pomoc do Amos. Jednak ze względu na to, że wszystkie drogi dojazdowe zostały wcześniej zablokowane przez wojska tureckie, jakakolwiek pomoc była niemożliwa.
Historia, z której są dumni
Wieczorem 9 listopada ponownie rozgorzała walka. Artyleria turecka, wzmocniona o dwa ciężkie działa ściągnięte z Rethymno, zniszczyła bramę wejściową do Moni Arkadiou i umożliwiła wojskom Sulejmana wkroczenie na dziedziniec klasztoru. Kończąca się amunicja zmusiła powstańców do walki na bagnety z wdzierającymi się do środka żołnierzami osmańskimi. Broniący się Kreteńczycy zostali zepchnięci do dwóch pomieszczeń, w których przechowywany był proch strzelniczy. Powstańcy zgromadzeni w jednym z magazynów, chcąc uniknąć poddania się wojskom osmańskim, podpalili beczki z prochem doprowadzając do wielkiej eksplozji, w wyniku której zginęła większość Kreteńczyków znajdujących się w klasztorze. To właśnie ten ostatni tragiczny epizod obrony Moni Arkadiou podczas kreteńskiego powstania spowodował, że klasztor ten tak silnie zapisał się w historii kreteńskiej walki o niepodległość. Dzisiaj mija 156 lat od tamtych tragicznych wydarzeń.
Gosia | crete.pl To byli Kreteńczycy. Pewnie gdyby to byli turyści to w mediach zostałoby to wyraźnie zaznaczone ;)
gość PiotrWie Wiecie może czy to byli miejscowi czy ktoś z zagranicy? Bo lokalsi chodzą często dość nieodpowiedzialnie, na wprost zamiast po szlakach. Ale nigdy nie widziałem jak chodzą w okresie zimowym - może trochę bardziej odpowiedzialnie niż jesienią i wiosną.
Komentarze
komentarz z
Tak na to czekalam, że udostepniłam Wasz artykuł z przed 2 lat ...
Poruszająca historia
To obraz podobieństwa między Polakami i Grekami. My mieliśmy swój 1864, oni 1866. A teraz cap Erdoganik koleżka Putlera straszy.
Wypełnij poniższy formularz aby dodać komentarz
lub kliknij w poniższy link aby skorzystać z możliwosci komentowania przez facebooka:
https://www.facebook.com/crete.poland/posts/10158828848607551